Któregoś wieczoru ze znajomymi postanowiliśmy się trochę odstresować, a wręcz odmóżdżyć i włączyliśmy sobie dwie części „American Pie”, jedząc popcorn i pijąc piwko. To był całkiem fajny pomysł, bo ubawiliśmy się nieziemsko i rzeczywiście mocno zrelaksowaliśmy. Jednak, co nas zastanawiało i cały czas zastanawia to to, czy w Stanach rzeczywiście są takie imprezy. Czy ci ludzie faktycznie bawią się w ten sposób- wielkie chaty, hektolitry alkoholu, dudniąca muzyka, półnagie dziewczyny i wiele innych kolorowych atrakcji. Jeśli tak to super, tylko pozazdrościć. A jeśli nie to też pozazdrościć, ale bujnej wyobraźni panom reżyserom. W każdym razie sprawa jest warta uwagi. Po filmie zaczęliśmy rozmawiać o imprezach, wyjazdach, ogólnie trochę się rozmarzyliśmy… Patrzyliśmy w kalendarz, kiedy będzie najbliższe wolne, żeby wyjechać gdzieś na parę dni i poszaleć. Ostatecznie tak, żeby wszystkim pasowało najbliższym terminem jest długi weekend majowy nad morzem. W związku z tym zaczęliśmy analizować różne opcje na ten czas, najpierw chcieliśmy organizować coś na własną rękę, ale po zliczeniu kosztów i ogólnie podsumowaniu wszystkiego, co musieliśmy zrobić uznaliśmy zgodnie, że lepiej będzie poszukać czegoś już zorganizowanego. No i znaleźliśmy. Party Camp. Za niewielkie pieniądze można jechać z nimi w piękne miejsca, lubiane przez turystów kurorty. W związku z tym wybieramy właśnie tę opcję.